Teatr Śląski w Katowicach
______________________________________________________________________________
MLECZARNIA
JACEK RYKŁA

reżyseria: Jacek Rykała
premiera: 2 luty 2007
______________________________________________________________________________

Ludzkie życie we wspomnieniu

Pamięci Michała Fogtmana poświęcam

Przychodzą w naszym życiu takie chwile: pewne wydarzenie, czyjaś dawno niewidziana twarz, jakiś specyficzny nastrój i nagle całe dotychczasowe bytowanie staje przed oczami. W "Mleczarni" - spotkanie śmiertelnych wrogów staje się pretekstem do opowiedzenia   historii o sobie  i o Śląsku, którego już nie ma.

Przyjęło się uważać, że są takie etapy na ludzkiej drodze, które sprzyjają podsumowaniom. Wiek "około pięćdziesiątki" to taki, w którym zaczyna się już zbierać plony lat pracy, a nie piąć po stopniach kariery, przeżywa małżeńskie kryzysy i opuszczenie domu przez dzieci, pojawiają się pierwsze poważne kłopoty ze zdrowiem. Dwaj bohaterowie "Mleczarni" są właśnie w tym wieku, brak im już dawnej krzepy (w trakcie spektaklu niejako na marginesie świadomości notujemy, że jeden z nich ma problemy z prostatą, drugi coś z układem oddechowym), wiele przeżyli i wspomnienia niemal wylewają im się z dusz. Są jednak prawdziwymi Ślązakami i nie pozwoliliby im znaleźć ujścia, gdyby nie nadzwyczajne wydarzenie.

Spotkanie w izbie wytrzeźwień jako pomysł na sztukę wydaje się dość ryzykowne. Pierwsze skojarzenie na myśl o "pensjonariuszach" tego przybytku wiąże się z alkoholikiem, awanturnikiem, ojcem patologicznej rodziny, kimś zupełnie pozbawionym kontroli. W tym momencie doświadczenie nakazuje umieścić bohaterów gdzieś na dnie społecznej drabiny. Każda chwila spektaklu to coraz głębsze wchodzenie w barwne życie Andrzeja i Marka - zakrapiane alkoholem, a jakże! - ale zaczynamy utwierdzać się w przekonaniu, że ich picie, bo i życie, miało swój styl, swoją oprawę i niewygodną jest myśl, że jednak ci dwaj mężyczyźni siedzą w izbie wytrzeźwień. Jednak twórca ostatecznie przekonuje - tak skomplikowani ludzie, o tak niezwykłych przygodach któregoś dnia muszą zakosztować i w tym doświadczeniu.

Pierwsze spojrzenie na siebie bohaterów leżących na łóżkach to jakieś niedowierzanie, zupełne zaskoczenie widoczne na twarzy każdego. W jednej chwili mieszają się uczucia i już przypominają sobie - są zapiekłymi wrogami! I chociaż jeden, zdradzony przez najukochańszą kobietę i przyjaciela, którego właśnie ma przed sobą, chce dokonać zemsty, zwycięża w nim wspomnienie. I to gna ich myśli przez całe dotychczasowe życie i jest motorem całej sztuki, w której poza tym niewiele się dzieje, co zupełnie nie przeszkadza z wypiekami śledzić akcji, rozgrywającej się głównie w... głowach widzów. Każda przywołana historia jest niezwykle żywa i tak prawdziwa, że w umyśle oglądającego tworzy nieustannie następujące po sobie obrazy przeżyć.

Gdybym nie mogła słyszeć tej sztuki, zobaczyłabym dwóch mężczyzn to leżących na łóżkach, to zbliżających się do siebie, to gestykulujących, ścielących łóżka, zakładających buty i  zdejmujących je. Bo co można robić przez te kilka godzin, spędzonych w zamknięciu wbrew sobie? Widziałabym też niezwykle oszczędną scenografię - duże płyty białe, jakby gigantyczne kafle (w izbie wytrzeźwień jest odpychająco antyseptycznie) pomiędzy którymi funkcję fugi spełnia fioletowe światło. Po prawej stronie sceny ustawiono półprzeźroczystą płytę, prostopadle do salki wytrzeźwień i równolegle do widza, przez którą widzimy przechadzającego się, również popijającego sanitariusza. Ten pomysł uświadamia nam jak cienka granica dzieli tych "grzecznych" od "niegrzecznych". Na scenie mamy dwa szpitalne łóżka, pościelone na biało. W przerwach   między opowiadanymi historiami towarzyszy nam nostalgiczna muzyka, obrazy z ulicy zaniedbanego miasta, i kilka innych projekcji będących ilustracjami do historii, których jednak nie słyszałabym, skoro założyłam na początku, że nie słyszę. Prawdziwa siła spektaklu tkwi w tym, co opowiedziane.

Czym jest ludzkie życie we wspomnieniu? Zbiorem opowieści udekorowanych bardziej lub mniej szczerymi uczuciami. Ale to, co w nim najtragiczniejsze, to powtarzalność tego bytu i tego wspomnienia. Każda ludzka historia już zaistniała, miała swoje warianty fabularne i uczuciowe. Każdy człowiek pierwszy raz styka się z miłością, ze śmiercią bliskiej osoby, ze zdradą - za każdym razem jest to osobiste szczęście, osobista tragedia. Dlatego dzielenie się nimi z nieodpowiednimi osobami jest błędem, bo spotyka się z brakiem zrozumienia, poczuciem słuchacza, że to już było, każdy tak ma/miał... Nasi bohaterowie trafili na siebie - starych przyjaciół, którzy wychowali się na jednej ulicy. Mieli już swój kod. Z perspektywy lat każde wydarzenie z dzieciństwa było jakby magiczne i nie bali się tej magii dodać do każdego zdarzenia. Nie bali się ubrać w kostiumy, które kiedyś doskonale na nich pasowały - pogromcy serc i wrażliwego intelektualisty, oni znali swoje sztuczki, my byliśmy oczarowani.

Idąc ścieżką wspomnienia przez życie, pozwolili nam zapomnieć o nieubłagalności losu. Nie dostajemy jednak łatwego pocieszenia - to, co najpiękniejsze zdarzyło się na samym początku, a reszta, to już same błędy.

    

Teatr Śląski w Katowicach
Jacek Rykała
"Mleczarnia"
reżyseria, opracowanie muzyczne, projekcje: Jacek Rykała
scenografia: Marcel Sławiński
opracowanie światła: Maria Machowska
dźwięk: Marek Skutnik
światło: Krzysztof Woźniak
animacje, montaż projekcji: Krzysztof Lisiak
Obsada: Wiesław Skolik, Wiesław Kańtoch,Marcin Gaweł (Studium Aktorskie)
asystent reżysera, inspicjent, rekwizytor: Marcin Całka
Prapremiera: 2 luty 2007r.

    

   Inga Niedzielska
Dziennik Teatralny

16 listopada 2007

  
  
FMK INDEX RECENZJE WYDARZENIA ROZMOWY TEATRY
Opracowanie Stowarzyszenie Teatralne TESPIS

rk