U progu życia maluch nie jest jeszcze panem swego ciała. W nowych warunkach, kiedy nie jest już podtrzymywany przez wody płodowe, tylko przyciągany do podłoża z całą siłą grawitacji, kiedy niedojrzały układ nerwowy nie umie jeszcze sprawnie pokierować pracą wątłych mięśni, a ich posiadacz nie potrafi narzucić im swojej woli, wtedy... No właśnie - jak tu wymagać od małego człowieka samodzielnego utrzymywania główki? Zwłaszcza że w porównaniu z resztą ciała jest naprawdę duża i ciężka.
Coraz pewniej, coraz wyżej
Kiedy noworodek leży na brzuszku, próbuje za wszelką cenę unieść głowę i uchronić nos przed ciągłym uderzaniem o podłoże. Z początku nie bardzo mu się to udaje i śmiesznie "dziobie" materac. Pod koniec 1. miesiąca ciężka główka wprawdzie opada, ale malec potrafi ją przez chwilę utrzymać w górze. Potem próbuje się dźwigać na ramionach, aż w 3. miesiącu podpiera się na łokciach i z główką uniesioną wysoko do góry rozgląda na boki. Potrafi też na ogół utrzymać ją w pionie - choć trochę chwiejnie - kiedy posadzimy go sobie na kolanach. (Nie sadzajmy jednak dziecka na tapczanie i podłodze. Usiądzie samo, kiedy będzie do tego gotowe).
Przełom 3. i 4. miesiąca jest okresem dynamicznego rozwoju umiejętności ruchowych. Ale nie wszystkie dzieci raczą uszanować kalendarz i oczekiwania rodziców. Te długie i chude, i te najpulchniejsze mogą jeszcze nie utrzymywać główki w pionie i nie unosić jej, gdy podciągamy je za rączki. Pewnie zrobią to dwa tygodnie później, nie ponawiajmy więc co chwila prób, by sprawdzić, czy może już...
Jeśli coś nas w rozwoju dziecka naprawdę niepokoi, nie zamartwiajmy się na wyrost, tylko zwróćmy się do naszego pediatry, który oceni, czy wszystko jest w porządku (a zazwyczaj jest).
Pomocna dłoń
Jeżeli pediatra uzna, że nasz maluch rzeczywiście jest nazbyt leniwy, możemy mu podać pomocną rodzicielską dłoń. Jeśli nie lubi leżeć na brzuszku w swoim łóżeczku, bo główka chwieje mu się i ciągle opada, to widocznie jest to dla niego po prostu za trudne. I pewnie złości go, że w tej pozycji nie widzi, co dzieje się wokół. Możemy mu całą rzecz ułatwić i uprzyjemnić, używając jako podpórki własnego ciała. Zupełnie inaczej leży się na mamie czy tacie, którzy czują każdy nasz ruch, niż na niewrażliwym materacyku, prawda?
A więc, siedząc na krześle, unosimy lekko lewe udo i układamy na nim barki i ramiona dziecka, podpierające główkę. Jego brzuszek spoczywa na obu naszych udach, miednica na prawym, a nóżki wystają i mogą sobie wierzgać do woli. Potem zmiana - przekładamy malca tak, by główka znalazła się na naszym prawym udzie, które teraz unosimy wyżej niż lewe. Możemy też układać sobie dziecko na brzuchu, ale już nie na poduszce lub wałku. Nasze ciało, w przeciwieństwie do wałka, reaguje bowiem bezwiednie, dostosowuje się do jego potrzeb. Po kilku dniach, a najdalej tygodniach takich prób, malec tak polubi pozycję na brzuchu, że trudno nam będzie go skłonić, żeby ułożył się inaczej.
Trudno utrzymać główkę dziecku, kiedy leży na brzuchu lub gdy podciągamy je za rączki z pozycji na wznak. Znacznie łatwiej, gdy leży na boku. Warto więc wyjść mu na przeciw - układamy malucha na naszej ręce, która podtrzymuje jego pupę, tułów i bark. Drugą podtrzymujemy główkę, a od 3. miesiąca już nie główkę, tylko bark - główkę dziecko trzyma samo.
Dopóki dziecko nie kontroluje dobrze główki, nie trzymajmy go zupełnie pionowo. Dobrze jest natomiast opierać je na naszym barku, tak by było odchylone od pionu o 30-45o. Podtrzymujemy mu wtedy pupę i tułów, układając rękę wzdłuż jego boku.
Maluchowi, który rozwija się nieco wolniej, rzadko potrzebne są specjalne ćwiczenia. Zazwyczaj wystarczy nieco zmodyfikować sposób, w jaki je nosimy, kąpiemy, przewijamy. Odpowiednie wskazówki można znaleźć w powszechnie dostępnej broszurze "Poradnik Opieki i Pielęgnacji Małego Dziecka".
Główka pod ochroną
Opiekując się malutkim niemowlęciem, musicie cały czas pamiętać, że jego główka potrzebuje waszego wsparcia. Na pewno będziecie ją chronić instynktownie, ale przyda się wam też kilka praktycznych rad.
Jak nosić
Natura przeznaczyła do tego ręce, ale ileż można nosić malucha, który waży dobrych parę kilo... Dobrym rozwiązaniem jest chusta, tylko trzeba wiedzieć, jak jej używać. No i nie nosić w niej dziecka zbyt długo w jednej pozycji.
Można też nosić malca w lekkim, plastikowym foteliku - jego główka będzie się miała znakomicie, gorzej nasze ręce i kręgosłup.
Dopóki główka się chwieje, nie powinno się natomiast używać miękkich nosidełek utrzymujących dziecko w pozycji pionowej. Nie służy to także jego biodrom i kręgosłupowi. Więc jeśli mamy taki sprzęt, korzystajmy z niego rzadko i na krótko.
Jak wozić
Bezpieczeństwo dziecka wymaga, by w samochodzie wozić je zawsze w foteliku. Dopóki główka się chwieje, najprościej jest ją wraz z barkami otoczyć tetrową pieluszką. Są też gotowe wałeczki ochronne, ale pieluszka lepiej wchłania pot, jest milsza w dotyku i łatwiej ją ułożyć tak, by wypełnić luzy między fotelikiem a główką. W wypadku większych dzieci sprawdzają się też wałeczki zakładane na szyję (tylko musi już tej szyi trochę być...). To dobry sposób, jeżeli dziecko go zaakceptuje, bo takie wałeczki chronią przed opadaniem głowy zarówno na boki, jak i do przodu.
Jak kąpać
Codzienna kąpiel to nie tylko zabieg higieniczny, ale i rodzinny rytuał. Często czynność tę wykonują tatusiowie. I bardzo dobrze, bo mają duże dłonie i przedramiona, które są znakomitym oparciem dla niemowlęcej główki. Najlepiej ułożyć ją sobie w zagłębieniu łokcia, a kiedy malec nauczy się już główkę trzymać - na dłoni. A jeszcze lepiej wejść z maluchem do wanny i ułożyć całe jego ciało na naszym torsie lub udach. Taki leżak z mamy albo taty to najlepsze zabezpieczenie dla ciała i główki dziecka w trakcie kąpieli. I to już od 4.-5. tygodnia życia.
Zdobią i chronią
Gęste zdrowe włosy są ozdobą każdej głowy. Ale przede wszystkim chronią ją przed nadmierną utratą ciepła (w mróz) i przed przegrzaniem (w upał). To bardzo ważne, bo mózg, nasz najcenniejszy organ, może pracować tylko w wąskim zakresie temperatur.
Dzieci rodzą się jednak najczęściej prawie zupełnie łyse, chociaż niektóre zadziwiają swoją zawadiacką czupryną (zwłaszcza jeśli urodziły się nieco po terminie). Maleństwa, które przyszły na świat przed czasem, mogą mieć na buzi (i na plecach) delikatny puszek. To pozostałość meszku płodowego, który wkrótce zniknie, tak samo jak zabawne "rysie pędzelki" na uszach.
Pierwsze włosy stopniowo się wycierają, a na ich miejsce wyrastają nowe, mocniejsze i często innego koloru. Z pierwotnego bruneta czy szatyna może się więc zrobić zupełny blondyn, który w późniejszym dzieciństwie zwykle trochę ciemnieje.
Włoski niemowlęcia najlepiej myć szamponem dla dzieci lub delikatnym mydłem (tym samym, którego używamy do kąpieli), raz na 2-3 dni. Na co dzień wystarczy przecierać główkę myjką zmoczoną w czystej wodzie, nie zapominając także o miejscu za uszami, gdzie często ścieka ulane mleko.
Jeżeli maluch ma ciemieniuchę, lepiej używać szamponu codziennie i czesać włoski miękką szczotką. Jeśli to nie wystarczy, można na noc nasmarować główkę oliwką dziecięcą albo wazeliną i włożyć maluchowi cienką bawełnianą czapeczkę - nazajutrz po umyciu głowy łatwiej będzie łuski wyczesać (szczegółowe porady zamieściliśmy w numerze marcowym).