Blog M. Mastalerza
2008-11-25
Jaka głowa, taka mowa
Eskapada prezydenta Kaczyńskiego pod Achałgori nie miała sensu – są inne sposoby udowodnienia, że Rosjanie nie respektują warunków rozejmu w Osetii. Głupsze od zachowania polskiej głowy państwa były tylko komentarze polskich polityków na temat incydentu.
Jaka wizyta, taki zamach – podsumował sprawę marszałek Sejmu. Bronisław Komorowski w wywiadzie dla Radia Wrocław nie krył żalu wobec załogi osetyjskiego posterunku, która otworzyła ogień, gdy w pobliżu znalazł się konwój wiozący prezydentów Polski i Gruzji: „z trzydziestu metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera” – natrząsał się bezlitośnie z niskich umiejętności strzeleckich Osetyjczyków, dając do zrozumienia, że gdyby to on stał tam na posterunku, sprawy potoczyłyby się zgoła inaczej.
Niestety potoczyły się tak, jak się potoczyły, co dało marszałkowi asumpt do wyrażenia troski o przyszłość stosunków polsko-rosyjskich, które w wyniku fuszerki na pograniczu gruzińsko-osetyjskim poważnie ucierpią. No, tak ostro nie obsztorcowywał Miedwiediewa z Putinem jeszcze nikt! Zanim jednak na Kremlu zdążyli się poważnie zaniepokoić, marszałek łaskawie uznał incydent za „niepoważny”. Zapewne dlatego, że „widzieliśmy obrazki, gdzie obaj prezydenci stoją, rozmawiają, zdaje się, że jeden się uśmiecha. To rodzi wiele znaków zapytania” i „prowokuje do niedobrych wypowiedzi”. Prorocze słowa. Pierwszy dał się sprowokować Leszek Miller. „Prezydent Lech Kaczyński zachował się jak dziecko, które steruje gumową kaczką” - ocenił. Nie wchodząc w szczegóły skomplikowanej problematyki sterowania gumowymi kaczkami, w której Miller najwyraźniej jest ekspertem, trzeba się z tą oceną w całej rozciągłości zgodzić. Ten bon mot jest zbyt piękny, by próbować rozwikłać jego sens. To samo odnosi się do wypowiedzi Komorowskiego. Jaka głowa, taka mowa – wypada rzec.